poniedziałek, 19 października 2009

Plany podróżnicze



Czyli wolny poniedziałek nudnym dniem jest i sprzyja bujaniu w obłokach. Sporządzone w oparciu o informacje transportowo/atrakcjowo/noclegowe z przewodnika Lonely Planet który miałem okazję przeczytac w Yogyi dzięki uprzejmości Ralu. Na żółto loty, na niebiesko promy, na czarno lub szaro transport naziemny. Trzymajcie kciuki ;)

środa, 14 października 2009

Anjing Goblok

Dziś będzie post negatywny bo takich też było ostatnich kilka dni. Na niebie deszcz i burza, Husni spóźnia się z wypłaceniem stypendium i nie dzieje się nic ciekawego. Właściwie to dziś się zdarzyło, aczkolwiek trudno nazwac to zdarzeniem przyjemnym. W ramach wstępu muszę wspomniec o czymś, co dotychczas pomijałem, a mianowicie antysemityźmie w Indonezji. Jest to smutna oczywistośc w kraju większościowo muzułmańskim, która przybiera różne rozmiary, ale jako że Indonezyjczycy są w większości historyczno-geograficznymi analfabetami... No cóż, dziś wieczorem widziałem w barze kolesia z wielką czerwoną swastyką przyszytą do ramienia kurtki. Oceńcie sami, ja od siebie tylko dodam że dawno nie miałem takiej ochoty komuś przyp...lic, ale jakoś się powstrzymałem.

Salam, JJ

PS w tytule posta najgorsza indonezyjska obelga, znacząca dosłownie "durny pies" i dośc trafnie opisująca tego delikwenta napotkanego w barze.

środa, 7 października 2009

Yogya cz.V i ostatnia: Borobudur

Ukoronowaniem każdego wypadu do Yogyi czy też ogólnie pojętej Jawy Centralnej musi, po prostu musi byc wizyta w Borobudur, największej istniejącej buddyjskiej świątyni. Wikipedia mówi:
Borobudur
is a ninth-century Mahayana Buddhist Monument in Magelang, Central Java, Indonesia. The monument comprises six square platforms topped by three circular platforms, and is decorated with 2,672 relief panels and 504 Buddha statues.[1] Borobudur is built as a single large stupa, and when viewed from above takes the form of a giant tantric Buddhist mandala, simultaneously representing the Buddhist cosmology and the nature of mind.[35] The foundation is a square, approximately 118 meters (387 ft) on each side. It has nine platforms, of which the lower six are square and the upper three are circular. The upper platform features seventy-two small stupas surrounding one large central stupa. Each stupa is bell-shaped and pierced by numerous decorative openings. Statues of the Buddha sit inside the pierced enclosures. A main dome, located at the center of the top platform, is surrounded by 72 Buddha statues seated inside perforated stupa. The monument is both a shrine to the Lord Buddha and a place for Buddhist pilgrimage. The journey for pilgrims begins at the base of the monument and follows a path circumambulating the monument while ascending to the top through the three levels of Buddhist cosmology, namely Kāmadhātu (the world of desire), Rupadhatu (the world of forms) and Arupadhatu (the world of formlessness). To powyżej to niestety wyszukane w googlach, nie było mi dane oglądac Borobudur z lotu ptaka.
Stojąc w obliczu kurczących się dramatycznie środków podróżniczych obrałem kurs na oszczędzanie. To zaś wiązało się z podróżą lokalnym busem (masaaakra, w Polsce nie ma niczego tak złego by porównac, myślę że zdjęcie poniżej wiele wyjaśni, znalazłem w googlach z podpisem "bus from hell" ;D).

Niemniej, taki "luksusowy" transport w połączeniu z umiejętnym targowaniem się pozwala dotrzec do Borobudur za 10 000 rp co na tle oferowanych przez firmy turystyczne 30 - 50 000 jest różnicą istotną. Niezbyt przyjemne doświadczenie ale przydatne w świetle tego że słyszałem że na Sumatrze i innych odległych wyspach często taki transport jest jedynym dostępnym. Teraz już wiem że mogę wytrzymac w takim "luksusie" co najmniej dwie godziny. Faza druga oszczędzania obejmowała przebicie się przez kilkusetmetrowy kordon sprzedawców, akwizytorów, becakowców i wszelkiej maści naciągaczy bez dokonania żadnego zakupu. Iście herkulesowa to praca. Faza trzecia obejmowała użycie kilku wykutych poprzedniego wieczora na blachę zdań w nienagannym indonezyjskim oraz listu polecającego z Unpasu do przekonania pań bileterek że jestem indonezyjskim studentem i z pewnością, całkowitą pewnością, należy mi się możliwośc zapłacenia odpowiedniej stawki za wstęp. I tu również całkowity sukces! Nabyłem bilecik za 22 500 rupii zamiast 120 000 za bilet dla "regularnych białasów" :D W tenże sposób dostałem się około południa do głównego celu mojej wyprawy z Bandungu. Rzecz jasna idealnie byc nie mogło, piekielny żar lejący się z nieba wymusił na mnie godzinną przerwę w cieniu drzewka. Znalazło się kilkanaścioro kozaków którzy zwiedzali świątynię w tym czasie, podziwiam! Około pierwszej opatrznośc się zlitowała i zesłała gęste chmury, umożliwiając mi opuszczenie mojej przytulnej kryjówki pomiędzy korzeniami. Resztę niech opowiedzą zdjęcia:



Buddyjska wizja piekła wyrzeźbiona na podstawie świątyni - świat pożądania:

Galerie 1 i 2 - Jatakany i Avadany - sceny z wcześniejszych inkarnacji i życia Siddharty Gautamy (Buddy):


Galerie 3 i 4 - Gandavyuha:
Poziom najwyższy - Nirvana:
Każda z tych dziurkowanych stup mieści w sobie medytującego buddę.

Twarz Buddy

Wspaniały widok na okolicę
Wspaniałe drzewo w parku okalającym świątynię

Następne dwa dni (wymuszone niedostępnością biletów na pociąg pod koniec sezonu urlopowego) spędziłem głównie siedząc w domu Ralu, czytając jej fantastyczny przewodnik po Indonezji z serii Lonely Planet i czyniąc notatki odnośnie przyszłych wojaży. Ostatniego popołudnia wyskoczyłem do centrum zwiedzic muzeum Affandi'ego, najbardziej znanego indonezyjskiego malarza. Nie znam całokształtu jego twórczości ale to co wystawione jest w tym muzemu jest ledwie powyżej przeciętnej. Jedyne w całym muzeum co przykuło moją uwagę i zdaje mi się godne wrzucenia na bloga to ta niezwykle szczegółowa, fascynująca i ciutkę odrażająca rzeźba, nie wiem czyjego autorstwa:


A tymczasem w Bandungu pora deszczowa w pełni, leje codziennie po kilka - kilkanaście godzin, nudy na pudy, co widac po mojej wzmożonej aktywności w internecie.

Yogya cz.IV: Pramabanan i okolice

Kolejny dzień poświęciłem zwiedzaniu Prambananu. Dotrzec tam z Yogyi śmiesznie łatwo, miejski przewoźnik autobusowy jeździ tam za normalną stawkę (90 gr). Mniej śmiesznie jest zapłacic za wstęp jako że stawki są następujące: turysta 110 000 rp, student-turysta 60 000 rp, Indonezyjczyk 9 000 rp czy coś koło tego. Oczywiście gołym okiem widac że najlepiej robic za tubylca, czego starałem się dokonac machając listem potwierdzającym z Uniwersitas Pasundan i mówiąc możliwie dobrą bahasą indonesia. Niestety, tym razem nie wypaliło, szczęśliwie w Borobudur panie bileterki były życzliwsze. Niepocieszony, zakupiłem bilet dla zagranicznego studenta za 60 000 rp. (18 zł, przy tutejszych cenach ekwiwalent 6 obiadów w barze).
Tytułem wstępu zacytuję z wikipedii:
"
Prambanan is the largest Hindu temple compound in Central Java in Indonesia, located approximately 18 km east of Yogyakarta.[1] The temple is a UNESCO World Heritage Site and is one of the largest Hindu temples in south-east Asia. It is characterised by its tall and pointed architecture, typical of Hindu temple architecture, and by the 47m high central building inside a large complex of individual temples. It was built around 850 CE by either Rakai Pikatan, king of the second Mataram dynasty, or Balitung Maha Sambu, during the Sanjaya Dynasty."

A teraz lecimy z moimi zdjęciami, opisywac nie ma sensu, kto ciekaw niech poczyta na angielskiej wikipedii (polska wersja, jak zawsze, jest żałośnie uboga). Pramaban był niestety bardzo zatłoczony niemieckimi turystami, więc dośc szybko z niego zwiałem.


Następnie skierowałem się w stronę odległego o ok. kilometr na północ buddyjskiego kompleksu Candi Sewu (datowany na ok. 780 CE). Tu nareszcie miałem ciszę i spokój, byłem jedynym białym turystą na miejscu, okolica całkowicie wolna od durniów robiących sobie zdjęcia z tysiącletnimi rzeźbami jak gdyby były figurami Rona McDonalda.



Przy Candi Sewu poznałem młodego Indonezyjczyka, całkiem nieźle zorientowanego w buddyjskiej symbolice, dzięki którego życzliwości (podwiózł mnie na swoim motorze) zdążyłem zwiedzic przed zachodem słońca Candi Plaosan (kilka kilometrów na wschód, ok.860 CE) wyróżniające się znakomicie zachowanym wnętrzem:





Po czem musiałem zmykac na autobus, albowiem Yogya jest miastem które po 6 wieczorem zamiera (tragedia, nie wyobrażam sobie mieszkania tutaj dłużej niż miesiąc) i o tejże godzinie kursują ostatnie autobusy na przedmieścia, na jednym z których znajduje się dom w którym nocowałem. Toteż nie zobaczyłem bardzo ponoc pięknego widoku z Kraton Ratu Boko, trudno, może innym razem się uda.