..przy zmienianiu autobusu musieliśmy przejśc przez bazar z batikiem: Następnego dnia po spotkaniu z dwójką polskich darmasiswowców z Yogyi wybrałem się wraz z Hermanem (indonezyjski kumpel Ralu) zobaczyc ile się da ze starówki. Korki były tragiczne więc poszliśmy pieszo: Po drodze miałem okazję podziwiac secesyjne latarnie będące wizytówką Jogjy: I bodaj najbardziej zatłoczony parking dla motocykli i skuterów jaki w życiu widziałem. No cóż, Indonezyjczycy kochają motory i trudno im się dziwic zważywszy na stopień zakorkowania ich miast.
Bank Indonesia:
"Starówka" dookoła Kratonu (pałacu Sułtana):
Następnym miejscem w planie był Pasar Baru (ptasi targ). Robi wrażenie ale znacznie mniejsze i bardziej smutne niż się spodziewałem. Żal mi tych zwierząt więc tylko kilka zdjęc dla udokumentowania różnorodności:
Za Pasar Baru weszliśmy do Taman Sari (przestrzeń wypoczynkowa sułtana):
Na zwiedzenie samego kratonu niestety zabrakło tego dnia czasu, ale za to pokręciliśmy się w jego okolicy. Słoń sułtana na wieczornym spacerze:
Święte drzewa naprzeciw głównej bramy do Kratonu, przejście między nimi z zawiązanymi oczami ponoc przynosi wielkie szczęście. Nie próbowałem.
Mniej święte ale równie piękne drzewo w pobliżu:
Mury starego miasta:
Wulkan Merapi królujący nad panoramą miasta:
Widok w Indonezji niecodzienny, światła drogowe! Co więcej, bardziej pro niż polskie, z licznikiem czasu światła:
Następnego dnia zwiedziłem już samotnie Kraton, co opiszę w kolejnym poście bo ten zaczyna się robic monstrualnie długi. Stay tuned!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz