środa, 7 października 2009

Yogya cz.IV: Pramabanan i okolice

Kolejny dzień poświęciłem zwiedzaniu Prambananu. Dotrzec tam z Yogyi śmiesznie łatwo, miejski przewoźnik autobusowy jeździ tam za normalną stawkę (90 gr). Mniej śmiesznie jest zapłacic za wstęp jako że stawki są następujące: turysta 110 000 rp, student-turysta 60 000 rp, Indonezyjczyk 9 000 rp czy coś koło tego. Oczywiście gołym okiem widac że najlepiej robic za tubylca, czego starałem się dokonac machając listem potwierdzającym z Uniwersitas Pasundan i mówiąc możliwie dobrą bahasą indonesia. Niestety, tym razem nie wypaliło, szczęśliwie w Borobudur panie bileterki były życzliwsze. Niepocieszony, zakupiłem bilet dla zagranicznego studenta za 60 000 rp. (18 zł, przy tutejszych cenach ekwiwalent 6 obiadów w barze).
Tytułem wstępu zacytuję z wikipedii:
"
Prambanan is the largest Hindu temple compound in Central Java in Indonesia, located approximately 18 km east of Yogyakarta.[1] The temple is a UNESCO World Heritage Site and is one of the largest Hindu temples in south-east Asia. It is characterised by its tall and pointed architecture, typical of Hindu temple architecture, and by the 47m high central building inside a large complex of individual temples. It was built around 850 CE by either Rakai Pikatan, king of the second Mataram dynasty, or Balitung Maha Sambu, during the Sanjaya Dynasty."

A teraz lecimy z moimi zdjęciami, opisywac nie ma sensu, kto ciekaw niech poczyta na angielskiej wikipedii (polska wersja, jak zawsze, jest żałośnie uboga). Pramaban był niestety bardzo zatłoczony niemieckimi turystami, więc dośc szybko z niego zwiałem.


Następnie skierowałem się w stronę odległego o ok. kilometr na północ buddyjskiego kompleksu Candi Sewu (datowany na ok. 780 CE). Tu nareszcie miałem ciszę i spokój, byłem jedynym białym turystą na miejscu, okolica całkowicie wolna od durniów robiących sobie zdjęcia z tysiącletnimi rzeźbami jak gdyby były figurami Rona McDonalda.



Przy Candi Sewu poznałem młodego Indonezyjczyka, całkiem nieźle zorientowanego w buddyjskiej symbolice, dzięki którego życzliwości (podwiózł mnie na swoim motorze) zdążyłem zwiedzic przed zachodem słońca Candi Plaosan (kilka kilometrów na wschód, ok.860 CE) wyróżniające się znakomicie zachowanym wnętrzem:





Po czem musiałem zmykac na autobus, albowiem Yogya jest miastem które po 6 wieczorem zamiera (tragedia, nie wyobrażam sobie mieszkania tutaj dłużej niż miesiąc) i o tejże godzinie kursują ostatnie autobusy na przedmieścia, na jednym z których znajduje się dom w którym nocowałem. Toteż nie zobaczyłem bardzo ponoc pięknego widoku z Kraton Ratu Boko, trudno, może innym razem się uda.

1 komentarz:

  1. przeczytałam wszystko. Widac, że musisz byc tam całkowicie szczęśliwy ;-) pozdrowienia z Poznania! ;-)

    OdpowiedzUsuń