Dopływamy do hotelu i wiemy już że jesteśmy w raju:
Togiany są miejscem wielce oddalonym od jakiejkolwiek "cywilizacji", jednym słowem zadupiem, co jest zarazem ich największą wadą i największą zaletą. Wadą ze względu na oczywiste problemy z transportem, zaletą ze względu na brak jakichkolwiek zanieczyszczeń. Już kilkanaście metrów od brzegu zaczyna się niezwykle bogata i zdrowa rafa koralowa, która jest głównym magnesem przyciągającym ludzi w te rejony - większośc odwiedzających to zapaleni fani nurkowania. Mnie na nurkowanie nie było stac, ale na pływanie w masce i płetwach jak najbardziej tak i już tu widoki były oszałamiające. Nieco zbyt oszałamiające bo swoją o kilka godzin zbyt długą fascynację przypłaciłem mocno spalonymi przez słońce plecami. Cóż, warto było.
Brak zanieczyszczeń daje pole do popisu także naturze lądowej, drzewa pełne są ptaków a niekiedy można również natknąc się na bardzo już rzadkie kraby kokosowe:
Po wlaniu w siebie nieprzyzwoitych ilości araku z colą i limonką, odwiedzeniem wszystkich jego krewnych i przespaniu się w jego domu przyszedł mi czas pojechac do Wakai złapac prom i powrócic do indonezyjskiej rzeczywistości. I właśnie czekając na prom rozłożony pod palmą na perfekcyjnej plaży postanowiłem włączyc długo wyłączoną komórkę... i dowiedziałem się że dzień wcześniej nasz prezydent, generałowie, dyplomaci i na dodatek mój kochany wujaszek umarli w katastrofie lotniczej. Najbardziej surrealistyczny moment mojego życia. Napłynęło też do mnie kilkanaście sms-ów z kondolencjami od indonezyjskich znajomych, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony ich reakcją.
W każdym razie z promu widoki były na tyle wspaniałe że dały mi na chwilę zapomniec o bezmiarze katastrofy:
Z promu zszedłem w Gorontalo na północnym Celebes, nie było tam niczego wyjątkowo ciekawego, może poza dośc dziwnie pokolorowanymi przydrożnymi ozdobami Wielkanocnymi - mnie to osobiście bardziej się kojarzy z "Pogromcami Wampirów" niż świętem życia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz