wtorek, 28 grudnia 2010

Kambodża, Cz.3 - Angkor II

Im większe świątynie zwiedzałem, tym więcej napotykałem turystów i lokalnych sprzedawców. Przy pierwszych, małych i odległych od centrum, świątyniach byłem często jedynym zwiedzającym, z czasem coraz cześciej natykałem się na autokary pełne Japończyków i stada sprzedawców napojów/pamiątek/książek/czegokolwiek. Większa część handlarzy pamiątkami była zdecydowanie niepełnoletnia, co zwiększało ich skuteczność w przekonywaniu zagranicznych turystów do zakupu. Na mnie wrażenie zrobiła jedna dziewczynka, która nauczyła się mówić trochę w każdym chyba języku z jakim się w czasie swojej pracy zetknęła - po angielsku mówiła lepiej niż niejeden nauczyciel angielskiego w Indonezji, a nawet po polsku i norwesku potrafiła powiedzieć kilkanaście zdań z niezłą wymową. Fenomen, mam nadzieję że zarobi na jakąś sensowną szkołę i wykorzysta swoje zdolności. Ja pamiątek prawie w ogóle nie kupowałem, inwestując w zamian w napoje, niezbędne do dalszej jazdy na rowerze w panującym skwarze.

Zawsze Coca-Cola...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz